POŻEGNANIE TADEUSZA PANKIEWICZA

W imieniu rodziny Pana Tadeusza Pankiewicza byłego i cenionego nauczyciela naszej szkoły przekazujemy informację:

„Pragniemy poinformować, że pożegnanie Taty odbędzie się pół roku po jego śmierci – w sobotę 26.09.2020 o godz.12:00 w Kaplicy Cmentarnej przy al. Brzozowej w Świdnicy. Będzie nam miło, jeśli przyjdziecie. A może ktoś podzieli się wspomnieniem?

Córki i Rodzina


Piszę to wspomnienie w imieniu klasy 1b Liceum Ekonomicznego w Świdnicy, rocznik 1972-1976.

Żeby dostać się do tej szkoły, należało wtedy zdać egzaminy pisemne i ustne z języka  polskiego i matematyki, a chętnych było więcej niż miejsc. Ogłoszono wyniki  naboru i w ten sposób znalazłam się w klasie 1b, razem z trzydziestoma  innymi koleżankami  i dwoma kolegami. Okazało się że:

1/3 klasy to świdniczanki – siatkarki  klubu Polonia Świdnica, trenowane przez Tadeusza Ząbka

1/3 klasy to dojeżdżające do szkoły mieszkanki okolic Świdnicy

1/3 klasy to mieszkańcy internatu – dwóch uczniów i 6 uczennic ( wtedy na ul. Pionierów)

Profesora Pankiewicza zapamiętałam jako nauczyciela sprawdzającego moją wiedzę z matematyki na egzaminie ustnym. Rozwiązałam zadania dobrze i szybko, więc zapytał z której szkoły jestem. Nie słyszał o Szkole Podstawowej w Kostrzy – z czego oboje wtedy śmialiśmy się.

Nasza klasa przez cztery lata nauki osiągała najlepsze wyniki w roczniku (była jeszcze klasa 1a LE i 1LZ). Profesor Pankiewicz organizował nam regularnie autokarowe wyjazdy do opery i operetki do Wrocławia. Chciał pokazać inny rodzaj muzyki ale też … miejsca gdzie można było zjeść najlepsze lody we Wrocławiu. Po rozpoczęciu studiów we Wrocławiu mieszkałam w akademiku, a moje współlokatorki dziwiły się że znam prawie cały bieżący repertuar opery i operetki.

Wspominamy kilkudniową wycieczkę autokarową z klasą 1a do Warszawy, Nieborowa, Łęczycy, Niepokalanowa i Żelazowej Woli. Było to na wiosnę w trzeciej klasie, tj. w roku 1975. Mieliśmy trochę inny skład klasy bo odeszło kilka uczennic a przyszło dwóch nowych kolegów. Bogaty program wycieczki był bardzo wyczerpujący, ale inne klasy tego nie miały…

Klasa nasza jeździła na obowiązkowe wykopki. Zarobione tam pieniądze wykorzystano na opłaty biletów operowych czy teatralnych. Moja mama miała gospodarkę więc byłam z wykopków zwolniona, ale moje koleżanki mówiły że wolały wykopki z klasą niż domowe.

Bodajże w 1975 Pan Profesor Pankiewicz został wicedyrektorem Szkoły. No wtedy dopiero wszystkie klasy zaczęły nam zazdrościć! A my cieszyliśmy się z takiego wyróżnienia i bali żeby nas nie zostawił jako wychowawca.

Jesienią 1974 roku, Polskie Orły Huberta Wagnera, zdobyły Mistrzostwo Świata w Meksyku. Nie pamiętam dokładnie, ale wiem że zamiast bawić się na Andrzejkowej dyskotece gdzieś w podziemiach klubowych w szkole…? Oglądaliśmy  któryś  mecz siatkarzy w gabinecie matematycznym razem z Wychowawcą!

Nie wspominamy o stypendiach – licznych w naszej klasie – bo może wynikało to z ówczesnego systemu oświaty, ale na pewno podania i wnioski pomagał pisać Wychowawca.

Był też ciekawy incydent wyborczy – a jakże! W 1976 roku mogliśmy brać udział w naszych pierwszych wyborach parlamentarnych. Wychowawca nam wszystko dokładnie wytłumaczył jak należy się zachować zgodnie z procedurami. Koleżanki z mojej klasy, które zostały w internacie, chciały być pierwsze w świdnickim lokalu wyborczym gdzie miały głosować, bo pierwsi wyborcy dostawali kwiaty od komisji na powitanie. Ktoś je wyprzedził, kwiatów nie dostały, wzięły karty do głosowania i weszły za kotarę żeby skreślić swoich kandydatów. Wyszły, wrzuciły karty do urny i poszły do internatu. W poniedziałek okazało się, że dyrektor szkoły dostał polecenie  ( od kogo ?) ukarania uczennic za niestosowne zachowania podczas wyborów: Po co one wchodziły za kotarę – lista była ułożona i nie należało nic skreślać! Jak Wychowawca je wybronił? Nie wiemy, ale ze szkoły nie wyleciały.

Cała szkoła zazdrościła nam wyjazdu na koncert brytyjskiej rockowej grupy muzycznej MUD. Pierwszy raz byliśmy z Wychowawcą w Hali Ludowej i to na takim koncercie!

W czerwcu 1976 roku Szkoła mogła wytypować trzech najlepszych uczniów bez egzaminów na wybrane studia i to z naszej klasy wytypowano wszystkie trzy osoby. Jak to Wychowawca przeforsował – też nie wiemy.

Żegnamy wspaniałego matematyka – świetnie prowadził lekcje, dobrze tłumaczył zawiłości. Dla potrzebujących po południu prowadził dodatkowe zajęcia z matematyki. Nauczył nas cierpliwości w drodze poznawania matematyki.

Był przyjazny, opanowany i opiekuńczy jako Wychowawca. Wspominamy go często, bo ciągle spotykamy się w  grupie „internackiej”. Mieszkałyśmy w jednym pokoju nr 11, potem nr 1, w internacie na ul. Pionierów:

Bożena, Celina, Elżbieta, Grażyna, Teresa, Urszula i Janina.

Janina Smolińska – Strugała


Skip to content